Deficyt wykwalifikowanych techników i operatorów to problem, który firmy w Polsce coraz częściej widzą jako poważną barierę rozwoju. Dlatego Ministerstwo Gospodarki wraz z Ministerstwem Edukacji Narodowej we współpracy ze specjalnymi strefami ekonomicznymi planują upowszechnić kształcenie zawodowe w tzw. systemie dualnym, opartym na modelu niemieckim. Na czym polega ten model?
Oprócz inżynierów produkcji, procesu, jakości czy serwisu, grafików komputerowych czy specjalistów od wzornictwa przemysłowego, brakuje także wykwalifikowanych operatorów i techników. To problem szczególnie dotkliwy dla przemysłu. To nie znaczy, że na tego rodzaju stanowiska nie ma chętnych. Jeden z największych w Polsce koncernów motoryzacyjnych na 1 stanowisko otrzymuje nawet 100 aplikacji. Kandydaci nie mają jednak odpowiednich kwalifikacji.
– Kłopot ze znalezieniem pracowników staje się coraz bardziej palący i to w firmach z różnych branż. Przy czym nie chodzi tylko o kwalifikacje techniczne, lecz także o tzw. miękkie kompetencje, związane z pracą zespołową i odnalezieniem się w określonej kulturze organizacyjnej – mówi Katarzyna Szczupał-Vieweg, prezes Staufen Polska, specjalizującej się w innowacjach organizacyjnych i procesowych.
Długo nie docenialiśmy tego problemu, koncentrując się na niskich nakładach na innowacyjność czy wyczerpujących się rezerwach wzrostu opartego na niskich kosztach pracy. Tymczasem deficyt odpowiednich pracowników, także na poziomie procesów produkcyjnych, może być równie poważną barierą.
Możliwości kształcenia dualnego
Ministerstwo Gospodarki wraz z Ministerstwem Edukacji Narodowej we współpracy ze specjalnymi strefami ekonomicznymi planują upowszechnić kształcenie zawodowe w tzw. systemie dualnym, opartym na modelu niemieckim. Ten system zakłada jednoczesną naukę zawodu w szkołach oraz przedsiębiorstwach i ma zostać wprowadzony na stałe w naszym kraju.
Niektóre firmy już kształcą pracowników w tym systemie, tworząc sprofilowane klasy patronackie w szkołach średnich. Najwięcej doświadczeń mają pod tym względem firmy z Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, które prowadzą już 10 sprofilowanych klas patronackich – to m.in. Volkswagen, Sitech, Winkelmann i Vorwerk Dichtungsysteme. Uczniowie kształcą się m.in. w zawodach takich jak operator i programista maszyn CNC, monter mechatronik, elektromechanik, mechanik automatyki przemysłowej i urządzeń precyzyjnych czy mechanik precyzyjny. Otwarcie klas patronackich zapowiadają kolejne firmy z LSSE.
– Koncerny zaangażowały się w ideę reaktywacji szkolnictwa zawodowego, ponieważ doskonale zdają sobie sprawę, że w dobie wzmożonego zapotrzebowania na wykwalifikowanych pracowników, największe szanse na rynku mają ci, którzy postawili na wykształconą kadrę. To właśnie inwestycje w kapitał ludzki sprawiły, że w dziedzinie szkolnictwa zawodowego Dolny Śląsk wyprzedził inne regiony – mówi Anna Dzitkowska, dyrektor departamentu projektów strategicznych Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
W kwietniu tego roku w ramach LSSE powstała inicjatywa pod nazwą Dolnośląski Klaster Edukacyjny, skupiająca nie tylko firmy ze strefy, lecz także jednostki samorządu, PUP-y, szkoły średnie i uczelnie – łącznie ponad 50 podmiotów. Tego rodzaju inicjatywy wprowadzają lub wprowadzą wszystkie strefy w naszym kraju (pierwsza była Kamiennogórska Specjalna Strefa Ekonomiczna).
W Niemczech ponad 60% zatrudnionych to osoby wykształcone w systemie dualnym (dane za rok 2013). Czy ten model edukacji zawodowej może stać się rozwiązaniem systemowym także w Polsce? Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że ma sporo zalet. Z puntu widzenia potrzeb firm liczy się to, że w jego ramach duży nacisk kładzie się na zdobywanie praktycznych umiejętności, a teoria ma charakter komplementarny.
– Najistotniejsze jest to, że młodzi ludzie zdobywają doświadczenie zawodowe w firmach, w których mogą później pracować. Mamy pewność, że uzyskują rzeczywiście potrzebne kwalifikacje fachowe. Poza tym przedsiębiorstwo może ich przygotować do pracy w określonych procesach i standardach organizacyjnych – podkreśla prezes Staufen Polska.
Rozwijanie bazy edukacyjnej to praca u podstaw, bardzo ważna w kontekście wzmacniania innowacyjności i pozycji konkurencyjnej naszej gospodarki. Pod względem inwestycji w efektywne wykorzystanie wiedzy i rozwój know-how jesteśmy na szarym końcu wśród krajów UE.