Michał Domin, kierownik działu Systemów Detekcji Gazów i Diagnostyki w Przedsiębiorstwie Technicznym SIGNAL
Konkurencja na polskim rynku rozwiązań służących do diagnostyki i monitorowania stanu maszyn i urządzeń jest obecnie spora, biorąc pod uwagę fakt, że wielu zakładom temat ten jest jeszcze obcy lub realizowany na niewielką skalę. Z jednej strony jest nacisk na cięcie kosztów zakupów (np. sprzętu diagnostycznego), natomiast z drugiej rzadko kto dostrzega duże koszty związane z eksploatacją (przestoje w pracy, nieszczelności w instalacjach gazów sprężonych itp.), gdyż nie są one wprost wykazane w rachunkach do zapłacenia. Pokutuje wciąż zasada: „Czego nie widać, tego nie ma”.
Niewątpliwie dużą przeszkodą w rozwoju branży są skomplikowane metody diagnostyczne i wymóg pozyskania dużej wiedzy i doświadczenia w celu prawidłowego używania tych metod. To powoduje, że branża ogranicza się do wąskiej grupy specjalistów. Naturalnym czynnikiem rozwojowym dla rynku jest więc innowacja, umożliwiająca diagnostykę szerszej grupie osób, mających nierzadko jedynie podstawowe przeszkolenie. Dzięki temu działy utrzymania ruchu zakładów mogą samodzielnie diagnozować większość często występujących usterek, co oznacza niższe koszty, szybszą diagnostykę (w przeciwieństwie do wizyty specjalisty, np. raz w roku) i rzeczywiste prewencyjne eliminowanie usterek.