Opel – spokojna przyszłość fabryki w Gliwicach?

    Amerykanie mocno naciskają na głębokie cięcia kosztów w zakładach Opla, by wyprowadzić go ze strat.

    General Motors może zamknąć dwie fabryki Opla/Vauxhalla w Europie – w niemieckim Bochum i brytyjskim Ellesmere Port. Taką informację podał „The Wall Street Journal”. W ten sposób Amerykanie mieliby przyspieszyć poprawę sytuacji europejskiej części koncernu.

    – Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, żeby Opel wyszedł ze strat i znów odnosił sukcesy – napisał w oświadczeniu prasowym rzecznik GM Jay Cooney. W Bochum pracuje 3,1 tys. osób, w Ellesmere – 2,1 tys.

    Europejskie operacje ma wesprzeć także przyspieszone przeniesienie części produkcji Chevroletów z Korei Południowej do którejś z fabryk Opla, przy czym najczęściej wskazywano na Gliwice. Nie będzie to jednak łatwy manewr, bo takiej przeprowadzce sprzeciwiają się koreańskie związki zawodowe.

    Prezes GM Dan Akerson w rozmowie z „Rz” na początku stycznia nie ukrywał, że traci cierpliwość do permanentnych strat w europejskiej części koncernu. Od roku 1999 Opel stracił 14,5 mld dol., w ciągu 9 miesięcy 2011 – prawie 600 mln dol. Dowodem tej kończącej się cierpliwości było wysłanie do Europy najskuteczniejszych w cięciu kosztów ludzi w GM, zwłaszcza Steve’a Girskiego, wiceprezesa koncernu, który teraz szefuje GM w Europie. Porozumienie ze związkami w Niemczech i Wlk. Brytanii ma ułatwić szef United Auto Workers, amerykańskiego związku pracowników motoryzacji, Bob King, który wszedł do rady nadzorczej Opla.

    Informację „The Wall Street Journal” dementowało wczoraj kierownictwo Opla. Ale zakłady koncernu z niepokojem czekają na ogłoszenie w połowie lutego wyników finansowych. Od tego momentu restrukturyzacja koncernu może przyspieszyć.

    Spokojna o przyszłość powinna być natomiast fabryka w Gliwicach, która przy obecnym poziomie jakości i efektywności powinna odgrywać w Oplu rolę wiodącą. Można przypuszczać, że obecne zmiany w kierownictwie Opla będą lepiej chronić fabrykę przed decyzjami podyktowanymi polityką, a nie ekonomią: w ubiegłym roku pod naciskiem niemieckich związków zawodowych produkcję astry IV uruchomiono także w Russelsheim, choć Gliwice, gdzie koszty są dużo niższe, mają niewykorzystane 20–30 proc. zdolności produkcyjnych.

    Autorzy: Adam Woźniak, Danuta Walewska

    www.onet.pl