Tomasz Król, dyrektor zarządzający w Instytucie Doskonalenia Produkcji
Jestem fanem poczynań Elona Muska. Uważam, że to, co robi z Teslą, kompletnie rewolucjonizuje rynek samochodów. Sposób sprzedaży, serwisowania, konfiguracji, aktualizacji wyposażenia i parametrów, a także konstrukcja samochodu obalają wszelkie stereotypy funkcjonujące w tej skostniałej branży. To, że ludzie czekają w niewyobrażalnie długich kolejkach na samochody Tesli, podczas gdy od ręki mogą kupić lepsze auta innych producentów, świadczy o tym, że użytkownicy są gotowi na zmianę paradygmatu. Dlaczego więc idzie tak opornie? Sądzę, że presja wielkich graczy na zachowanie status quo jest tak ogromna, że Tesla zewsząd napotyka przeszkody. Jest takie amerykańskie powiedzenie „Pionierów poznaje się po strzałach w plecach”. Zatem Musk ma tych strzał wbity cały kołczan. Jako pionier pokonuje przeciwności niczym superbohater bajki Pixara. Testuje nowe możliwości, wkracza na grunt, na którym nikt nigdy nie postawił nogi, a zbudzone lwy motoryzacji rozwierają paszcze, wydobywając potężny ryk, słyszalny coraz głośniej we Fremont. Technicznie – można było zbudować lepszą sieć dostawców, przygotować się lepiej sprzętowo (fabryka we Fremont ma ponad 30 lat). Ojcowie wiedzą takie rzeczy przy kolejnych dzieciach. Przy pierwszym się po prostu uczą. Gdy dziecko rośnie, nie ma czasu na myślenie. Jest czas na działanie. O błędach Elona Muska będzie można powiedzieć więcej za kilka lat. Teraz Tesla biegnie jak antylopa goniona przez głodne lwy z Detroit, Wolfsburga, Monachium, Stuttgartu i Toyota City. Czy zdoła zmylić trop i złapać oddech?