Czy właściwie rozumiemy znak CE?

Z rozmów z przeciętnymi nabywcami i użytkownikami wyrobów przemysłowych wynika, że ich wiedza na temat znaku CE jest stereotypowa i raczej nieugruntowana. Członkostwo Polski w Unii Europejskiej nie spowodowało tu wyraźnego przełomu i nasz przysłowiowy Kowalski nadal przypuszcza, że oznakowanie CE:

  • dotyczy wszystkich produktów przemysłowych,
  • jest przyznawane przez jakąś ważną upoważnioną jednostkę, prawdopodobnie urząd państwowy, 
  • polega na obowiązku spełnienia wymagań norm,
  • gwarantuje bezpieczeństwo wyrobu,
  • gwarantuje też dobrą jakość (rozumianą jako przyzwoity, europejski poziom techniczny, trwałość, niezawodność itp. cechy istotne z konsumenckiegopunktu widzenia).

W większości przeświadczenia te nie są słuszne i warto chyba wiedzieć, dlaczego.

Dyrektywy nowego podejścia

Oznakowanie CE jest związane wyłącznie z określonymi wyrobami, których projektowanie i wytwarzanie objęte jest tzw. dyrektywami nowego podejścia. W morzu dyrektyw europejskich stanowią one niewielką część, bo jest ich obecnie tylko 25 (ścisła liczba zależy nieco od sposobu klasyfikacji). Dotyczą jednak bardzo szerokiej gamy wyrobów przemysłowych, stanowiących większość rynkową, np. wszystkich maszyn. Niemniej jednak, istnieją dziedziny, takie jak motoryzacja czy kosmetyki, które tym dyrektywom, a więc i oznakowaniu CE nie podlegają, są natomiast regulowane innymi zharmonizowanymi przepisami europejskimi. Od każdej reguły są jednak wyjątki, zatem niektóre dyrektywy nowego podejścia nie przewidują oznakowania CE w ogóle lub w specyficznych przypadkach. Ponadto są wyroby nieobjęte żadnymi wspólnymi przepisami europejskimi – one także nie mają znaku CE. Zatem, jeżeli spotkacie CE na zwykłej szklance, to będzie to oznaką czyjejś nadgorliwości, co jest zresztą zabronione przez prawo.

Bogusław Piasecki,

wicedyrektor Zespołu Certyfikacji i Współpracy Międzynarodowej UDT

Odpowiedzialność producenta

Przełomem w nowym podejściu do przepisów technicznych było nałożenie odpowiedzialności za ocenę wyrobu na producenta. To on deklaruje ostatecznie zgodność wyrobu z przepisami i nadaje znak CE na swoją odpowiedzialność. Nie jest istotne, czy w trakcie oceny powinien skorzystać z usług niezależnej jednostki oceniającej, tzw. jednostki notyfikowanej. Finalny etap oznakowania CE należy zawsze do niego i żaden urząd ani upoważniona instytucja nie mogą go w tym wyręczać. Skądinąd znakomita większość wyrobów nie wymaga udziału jednostki notyfikowanej i jest oceniana samodzielnie przez producenta. Nie pytajcie więc, kto przyznał znak CE jakiemuś marnemu produktowi – tym kimś zawsze jest jego producent.

Normy pełnią bardzo ważną rolę w systemie nowego podejścia i spełnienie ich jest, upraszczając nieco zagadnienie, uznawane za spełnienie wymagań przepisów dyrektywy. Pamiętajmy jednak, że stosowanie norm nie jest i nie powinno być obowiązkowe. Oznacza to, że możliwe jest spełnienie przepisów dyrektywy w inny, równoważny sposób, gwarantujący co najmniej taki sam poziom bezpieczeństwa. Dlatego oświadczenia ważnych osobistości, stawiających za cel przestrzeganie standardów europejskich, brzmią w kontekście oznakowania CE nieco dwuznacznie – nie ma bezwzględnego obowiązku podporządkowywania się normom.

Zapewnienie należytego bezpieczeństwa i ochrona zdrowia wszystkich osób mających do czynienia z produktem jest zasadniczym celem, jaki stawiają dyrektywy nowego podejścia. W niektórych przypadkach na równi z bezpieczeństwem stawiane są zagadnienia efektywności energetycznej lub ochrony środowiska. Poziom wymagany przez dyrektywy należy ocenić jako wysoki; często nie jest łatwo go zapewnić. Czasami jednak możemy chcieć, aby był jeszcze wyższy. Może przecież w grę wchodzić np. bezpieczeństwo naszych dzieci. Tu jednak napotykamy na znak STOP. Drugim głównym celem dyrektyw nowego podejścia jest zapewnienie swobodnej wędrówki towarów po całym rynku Wspólnoty Europejskiej (a także kilku innych krajów). Żadne państwo nie może w takiej sytuacji podwyższać wymagań ponad ujednolicony poziom, bo zahamowałoby to żądaną swobodę przepływu. Nie może więc być lepszych, czyli bardziej wymagających przepisów krajowych.

Konsumencie, nie oczekuj zbyt wiele

Niestety, oznakowanie CE nie gwarantuje, że produkt nie rozpadnie się w drugim dniu użytkowania. Jest ono tylko swoistym paszportem, pozwalającym na wprowadzanie na rynek produktów spełniających zasadnicze wymagania bezpieczeństwa. Inne cechy wyrobu, powiązane z jego wyglądem, funkcjonalnością, trwałością, nie są domeną dyrektyw nowego podejścia. Można zatem zapytać, czy oznakowanie CE, choć niewątpliwie niezmiernie istotne, wystarczająco buduje nasze zaufanie do wyrobu. Tęsknota do urzędowego potwierdzenia właściwości wyrobu jest przecież naturalnym wyrazem chęci, aby ktoś kompetentny i niezależny potwierdził stan faktyczny, aby tym kimś nie był tylko zainteresowany sprzedażą producent. Moglibyśmy również postawić dalej idące wymagania, aby towar był nie tylko bezpieczny, ale bardzo bezpieczny, a także „miał klasę”, czyli lepiej spełniał nasze,  konsumentów, oczekiwania. Oznakowanie CE na pewno nam do tego celu nie wystarczy, czy jest więc jakiś inny sposób?

Sposobem szeroko stosowanym na świecie jest dobrowolna certyfikacja. Społeczeństwa, w których jest ona popularna, mają „we krwi” nawyk poszukiwania na wyrobie określonych znaków certyfikacji i nabywania przede wszystkim takich. Czemu tak się dzieje? Kiedy czytamy napisany własnoręcznie tekst, nie zauważamy błędów, niekonsekwencji, braku czytelności myśli. Dopiero sprawdzenie go przez inną osobę, najlepiej niezwiązaną z jego powstawaniem, będzie w pełni efektywne. Fakt ten uzmysławia nam prostą regułę, że udział tzw.  trzeciej strony, niezależnej od wytwórcy i odbiorcy, stwarza dodatkową wartość pożądaną przez konsumenta czy – ogólniej – odbiorcę.

Czy jest to również w interesie producenta? Odpowiedź jest oczywista – tak. Po sprawdzeniu tekstu przez inną osobę, jesteśmy pewniejsi jego prawidłowości i mamy przewagę nad tymi, którzy tego nie zrobili – w ich tekstach nadal mogą tkwić błędy. Analogicznie, producent wyrobu ma większą pewność co do spełnienia wymagań, odpowiedzialność jest częściowo scedowana na sprawdzającego, a konkurencja zostaje w tyle. System certyfikacji

Taka jest rola certyfikacji – czyli potwierdzenia zgodności z określonymi wymaganiami przez niezależną jednostkę certyfikującą. Proces ten ma jeszcze inne zalety. Możemy określić wymagania znacznie wyższe niż obowiązkowe minimum, tak aby satysfakcja odbiorcy była jak największa. System certyfikacji ma ponadto cechy rozciągnięcia w „przestrzeni” i czasie. Certyfikat dotyczy nie tylko sprawdzonego egzemplarza wyrobu, ale wszystkich wyrobów produkowanych zgodnie z warunkami wydania certyfikatu. Jednostka certyfikująca  musi zatem sprawdzić, czy wytwarzanie wyrobów gwarantuje ich powtarzalność pod względem spełnienia wymagań. Mało tego, jednostka nadzoruje utrzymywanie zgodności z certyfikatem przez cały czas jego ważności; produkcja jednorazowych partii „na pokaz” nie ma szans. Reasumując, końcowy efekt jest korzystny dla wszystkich zainteresowanych stron. Czemu zatem rozwój certyfikacji w Polsce nie jest wystarczający?

Na pewno nie jest ona dostatecznie rozpropagowana. Pożądane byłoby tutaj stworzenie krajowego, łatwo rozpoznawalnego znaku certyfikacji, który łączyłby w sobie wysokie wymagania w zakresie bezpieczeństwa wyrobu i cech użytkowych. Konsument powinien być zorientowany, jakie dodatkowe zalety ma wyrób oznaczony znakiem certyfikacji. Również wiarygodność jednostki certyfikującej, która ten znak przyznała, powinna być niepodważalna; zapewnia to przede wszystkim wymóg akredytacji takiej jednostki, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę.

Świadomy konsument

Polscy producenci i konsumenci są na dorobku i z tego powodu dążą do minimalizacji kosztów. Certyfikacja pociąga za sobą koszty – to oczywiste – a wyroby certyfikowane mogą być dla konsumenta nieco droższe. Wydaje się jednak, że jeżeli uda się stworzyć sprzężenie zwrotne między producentem i konsumentem, kiedy świadomy konsument będzie preferował wyroby wyższej klasy, noszące znak certyfikacji, to koszty te mogą zwrócić się z nawiązką, cena wcale nie musi wzrastać, a satysfakcja z tego, że nie sprzedajemy ani nie kupujemy tandety – jest bezcenna.

Przy okazji warto wspomnieć, że certyfikować można nie tylko wyroby materialne, ale także usługi, systemy zarządzania jakością i personel. W szczególności dobrze znane są certyfikacje według norm serii ISO 9000. Tu rada dla konsumentów: wybierajcie producenta, który legitymuje się certyfikowanym systemem jakości. Jego wyroby powinny być co najmniej powtarzalne (niespodziewane „buble” w dobrze zarządzanym systemie nie powinny się zdarzać), a działania ukierunkowane na doskonalenie wyrobów i zwiększanie satysfakcji klienta. Jeżeli „buble” jednak są, a klient jest lekceważony – skreślacie producenta i jednostkę, która wydała mu certyfikat. Zero zaufania na przyszłość.

Jedną z firm, która prowadzi działalność certyfikacyjną, jest Urząd Dozoru Technicznego. UDT-CERT jest akredytowaną jednostką certyfikującą wyroby, usługi, personel, systemy zarządzania jakością, systemy zarządzania środowiskowego, systemy zarządzania bezpieczeństwem i higieną pracy. Ponadto, UDT jest jednostką notyfikowaną nr 1433 w zakresie szeregu dyrektyw nowego podejścia.

 

Oznakowanie CE i jego znaczenie

Znak CE stanowi deklarację producenta, że wyrób wprowadzany do obrotu spełnia zasadnicze wymagania określone najczęściej w rozporządzeniach wydawanych na podstawie ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. o systemie oceny zgodności (Dz. U. z 2004 r. Nr 204 poz. 2087 oraz z 2005 r. Nr 64, poz. 565) – wprowadzających do polskiego prawa tzw. dyrektywy nowego podejścia. Dotyczą one ponad dwudziestu grup produktów – między innymi urządzeń elektrycznych (w tym sprzętu elektronicznego i AGD), zabawek, środków ochrony indywidualnej, materiałów budowlanych, maszyn i wind. Tylko te wyroby, dla których istnieją zasadni- Oznakowanie CE i jego znaczenie cze wymagania określone w przepisach, powinny mieć znak CE.

Warto podkreślić, że znak CE nie jest handlowym świadectwem jakości, ani nie potwierdza pochodzenia towaru z Unii Europejskiej. Nie jest on również certyfi katem bezpieczeństwa, ponieważ jego znaczenie jest szersze – oznacza zgodność z zasadniczymi wymaganiami, które dotyczą również na przykład emisji zakłóceń elektromagnetycznych, hałasu albo zużycia energii. W ten sposób konsument, kupując w dowolnym państwie Unii Europejskiej wyrób oznakowany CE, zyskuje pewność, że może go bezpiecznie i bezproblemowo używać w swoim kraju.

Autor:

Bogusław Piasecki, wicedyrektor Zespołu Certyfikacji i Współpracy Międz