Marek Dębiński, kierownik Działu Serwisu Olejowego w firmie LOTOS Oil
Początkowo outsourcing gospodarki smarowniczej cieszył się dużą popularnością z uwagi na restrukturyzację zakładów i wydzielanie kosztów pozaprodukcyjnych. Dążenie do redukcji wydatków, zmniejszenie liczby pracowników, pogorszenie sposobu eksploatacji i rozproszenie służb utrzymania ruchu do poszczególnych gniazd powodowało, że mechanicy musieli wykonywać każdy rodzaj zadań. W konsekwencji występowały trudności w ich poprawnym wykonywaniu i pogorszenie sposobu eksploatacji. Rozwiązaniem okazało się przekazanie zadań z zakresu gospodarki smarowniczej zewnętrznemu usługodawcy. Dostawca optymalizował proces, wprowadzał nowe praktyki, monitorował działania i ewidencję czynności. Zyskiwały obie strony.
W dłuższej perspektywie wadą takiego rozwiązania jest utrata doświadczenia i historii eksploatacji. Obecnie wiele firm zastanawia się, czy skorzystać z zewnętrznych usług smarowania, czy pozostawić je w gestii służb utrzymania ruchu. Taka sytuacja ma miejsce szczególnie w zakładach, gdzie produkcja związana jest z wytwarzaniem nowych materiałów.