Nie mamy polityki technologicznej ani produktów rzucających świat na kolana. Jeżeli teraz nie postawimy na kilka priorytetowych dziedzin przemysłu, ostatecznie stracimy dystans do nowoczesnych gospodarek.
Jest rok 2030 r. Polska kolejny raz weszła w okres silnego wzrostu gospodarki i jej modernizacji. W minionych osiemnastu latach – za życia jednego pokolenia – zmieniła się bowiem radykalnie struktura tworzenia PKB. Z jednej strony duże znaczenie mają usługi publiczne i rynkowe w ochronie zdrowia, edukacji, opiece społecznej, informatyce, telekomunikacji i transporcie. Działają tu silne europejskie centra badawczo-rozwojowe, świadczące też usługi globalne.
Szereg polskich towarów zaliczanych jest do czołówki światowej pod względem zaawansowania technologicznego.
Rozwijane konsekwentnie sześć technologii pchnęło nas do światowej czołówki, pociągając rozwój przemysłu przetwórczego, a także pośrednio energetyki i sektora paliwowego. Grupa jeszcze przed 15 laty małych i średnich producentów podzespołów lub usług nanotechnologii czy optoelektroniki przekroczyła już próg miliarda euro przychodów.
Taki kolorowy sen śnią autorzy raportu „Foresight Technologiczny Przemysłu InSight 2030”. Niestety, muszą brać pod uwagę szare, a nawet czarne scenariusze.
Czas na przełom
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Polski przemysł w ostatnich latach przeszedł głęboką modernizację. Został znacznie odnowiony park technologiczny, w dużej mierze dzięki programom operacyjnym dofinansowywanym ze środków europejskich. Wiele polskich przedsiębiorstw dysponuje dziś maszynami i urządzeniami technologicznymi o najwyższych parametrach.
Rozwinęła się działalność innowacyjna przemysłu. W dziedzinach o najwyższym poziomie technicznym, jak technologie informacyjno- komunikacyjne, fotonika czy biotechnologie, powstały nowe polskie przedsiębiorstwa, które zaczęły odgrywać znaczącą rolę na rynkach międzynarodowych.
Istotne zmiany nastąpiły także w polskiej nauce. Został zainicjowany szeroko zakrojony program budowy centrów badawczych, zlokalizowanych przy najlepszych polskich uczelniach i ośrodkach naukowych. Wiele laboratoriów wyposażono w nowoczesną aparaturę i urządzenia doświadczalne umożliwiające prowadzenie badań na światowym poziomie.
– Pora na przełom, szczególnie że znajdujemy się w przededniu rewolucji technologicznej – mówi Ryszard Pregiel, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Zaawansowanych Technologii. – W dziedzinie zaawansowanych technologii pomiędzy Polską a czołówką światową jest jeszcze znaczna luka.
Pojawienie się nowych technologii, w których dopiero wszyscy startują, stwarza dla nas istotną szansę.
Z kilkusetletniej historii przemysłu wiadomo, że od pewnych technologii zależy rozwój wszystkich jego gałęzi i usług. Nie przypadkiem kroki milowe postępu gospodarczego kojarzy się – kolejno, z wiekiem pary – elektryczności, mikroelektroniki. Właśnie wkraczamy w nową erę, w której znów skok cywilizacji będzie zależał od wiodących, kluczowych technologii, nazywanych grupą KET (Key Enabling Technologies).
Tym razem jest ich kilkanaście i to wśród nich powinna szukać także szansy na własny rozwój Polska.
Konkretne propozycje i rekomendacje zawiera raport „InSight 2030”. Powstał on na zlecenie Ministerstwa Gospodarki, na podstawie rocznych prac analitycznych i zbierania opinii przez przedstawicieli konsorcjum w składzie: PIGZT, Instytut Podstawowych Problemów PAB oraz Główny Instytut Górnictwa.
– To jedna z kluczowych analiz, która posłuży do przygotowania nowej „Horyzontalnej polityki przemysłowej” – zapewniała wiceminister gospodarki Grażyna Henclewska podczas grudniowej prezentacji.
Umarli, nim rosa wzeszła
Niektórzy polscy naukowcy i uczelnie techniczne nie tracili odstępu od światowej czołówki nawet w latach PRL-u.
W 1963 roku opracowano projekty lasera turbinowego, w latach 80. ciekłych kryształów.
A w 2001 roku w Centrum Badań Wysokociśnieniowych PAN błysnął niebieski laser, na podłożu azotku galu, za co ich twórcy rok później otrzymali z rąk prezydenta RP nagrodę w kategorii „Najlepszy wynalazek w dziedzinie produktu lub technologii”.
We wszystkich tych przypadkach skończyło się jednak na zbudowaniu porządnych laboratoriów, świetnych pracach naukowych i poczuciu ułudy, że jesteśmy w czołówce. Kto inny bowiem rozwinął te technologie, wdrożył i dziś zarabia pieniądze.
Dlaczego nie udało się stworzyć w Polsce podstaw żadnej nowej gałęzi przemysłu?
Czy nie mamy do czynienia z wadami polityki technologicznej? Pytania są zasadne, bo w kolejce stoją inne projekty.
Kryształki bez kapitału
Choć polska nauka nie osiągnęła wymiaru światowego, to jak oceniał niedawno prof. Michał Kleiber, prezes PAN, jest kilka chlubnych wyjątków.
Do nich należą z pewnością badania nad nowymi materiałami, w których nasi naukowcy zajmują wysokie miejsce w globalnej konkurencji. Produkcja nowych materiałów staje się „krytyczną technologią”, zaliczaną do KET.
Przykładem jest grafen, forma węgla, za którego odkrycie w 2004 roku wręczono Nagrodę Nobla. Już wiadomo, że znajdzie on różnorodne wykorzystanie. Obecnie trwa poszukiwanie metod produkcji struktur grafenu, np. w postaci fulerenów i nanorurek.
W 2011 roku Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME) z Warszawy oraz Wydział Fizyki UW uzyskał płytki grafenu o największej grubości. Dostał nawet rządowe dofinansowanie, aby rozszerzyć ochronę patentową na różne kraje. Ale niedawno dr inż. Włodzimierz Strupiński, współtwórca technologii, mówił, że nie jest już pewien, czy ITME idzie łeb w łeb z ośrodkami zagranicznymi… Za drugie światowe osiągnięcie uznaje się wytworzenie w Polsce największego i najczystszego kryształu azotku galu. Uzyskała ją spółka Ammono, którą założyli dziewięć lat temu doktoranci warszawskich uczelni.
Azotek galu jest półprzewodnikiem, który wyprze krzem. Ponieważ świeci, może być stosowany do produkcji niebieskich laserów, które umożliwiają gęstsze zapisywanie danych; może też zminiaturyzować telewizję przyszłej generacji, także sektor telefonii i elektroniki użytkowej. Ale z azotku galu konstruuje się także diody LED świecące białym światłem, które będą alternatywą dla tradycyjnych żarówek, a także energooszczędnych świetlówek.
Za każdym z tych zastosowań nowego materiału stoją potrzeby przemysłu szacowane na setki miliardów dolarów rocznie.
Ammono musi szybko zwiększyć skalę produkcji, do czego potrzeba kapitałów.
W grudniu 2011 r. spółka pozyskała nowego inwestora. Jego wejście „nastąpiło na warunkach zaakceptowanych przez założycieli oraz inwestora strategicznego i pozwoli na realizację założonych planów inwestycyjnych” – stwierdza zarząd oficjalnie. Najbliższe miesiące wyjaśnią, czy i w jakiej formie w Polsce zostanie rozwinięta ta technologia.
Dla Mirosława Grudnia, prezesa zarządu spółki Vigo System z Błonia, jest jasne, że aby odgrywać rolę w jednej z technologii KET, trzeba mieć potencjał kapitału i produkcji.
– Nie mając go, trudno mówić o ekspansji, bo w końcu krawcowa z Grójca nie lansuje światowej mody haute couture – mówi prezes. – To nie znaczy, że nie mogą się pojawić pojedyncze firmy, oferujące najwyższej klasy produkty, choć z pewnością niszowe.
Przykładem jest właśnie Vigo System, światowy lider w produkcji niechłodzonych, fotonowych detektorów podczerwieni, z których w ostatniej sondzie na Marsa korzysta NASA. Jak podkreśla zarząd, misją pięćdziesięcioosobowej spółki jest zastąpienie chłodzonych kriogenicznie, fotonowych detektorów średniej i dalekiej podczerwieni detektorami nowej generacji. Ma ku temu potencjał w postaci własnego zaplecza badawczo-wdrożeniowego, doskonalącego produkty. Cykl modernizacji trwa 3-6 miesięcy, podczas gdy w ośrodkach uczelnianych – 2–3 lata.
– Dziś nowoczesne produkty żyją na rynku krótko, zanim wyprą je wyroby nowej generacji, więc czas jest kluczowym elementem – podkreśla Grudzień. – Mamy zarazem świadomość, jak niewielka jest nisza, w której się obracamy, ale dzięki temu nie interesują się nią jeszcze światowe koncerny.
Jak zauważa Ryszard Pregiel, w wyścigu po rewolucyjne technologie stają największe korporacje, co teoretycznie stawia nas na przegranej pozycji.
Autorzy raportu „InSight 2030” radzą, żeby Polska korzystała możliwie najszerzej z dorobku światowej myśli technologicznej. Importowała wszystko, co najlepsze w kluczowych technologiach.
Nowatorstwa nie można oprzeć na licencjach. Możliwie wiele firm powinno zostawać poddostawcami globalnych koncernów w zakresie najwyższych technologii.
Na takim pomyśle stoi gospodarka Szwajcarii oraz Izraela. Opanowały one szereg nisz technologicznych, które są warte najwyżej kilkaset milionów dolarów, ale zarazem kluczowe dla rozwoju modułu produkcyjnego lub całej instalacji.
– Wobec bardzo dużej dynamiki przemysłu i zmian technologii, takie nisze dają szansę na produkcję na kilka, może kilkanaście lat i zanikają, ustępując miejsca nowym technologiom i subrynkom – wyjaśnia Ryszard Pregiel.
Raport wskazuje na wiele innych wad polskiego systemu technologicznego, któremu brakuje i polityki, i kryteriów rozdziału środków.
– Namawiamy rząd, aby opracował selektywną politykę wsparcia przemysłu; nie konkretnych wyrobów, lecz technologii decydujących o rozwoju gospodarki – podkreśla prezes Pregiel.
W raporcie jest też wiele „map drogowych”, pokazujących realne cykle dla polskich technologii, jak i szereg szczegółowych rekomendacji, w tym choćby rozwiązanie najsłabszego ogniwa – fazy wdrażania do praktyki wyników prac badawczo-rozwojowych i ich komercjalizacji.
– W Polsce, szczególnie w obszarze life science i biotechnologii, nauka nadal nie jest przygotowana mentalnie do współpracy z przemysłem, a nastawienie na badania podstawowe pogłębia lukę wobec rynku, który oczekuje wdrożeń innowacyjnych produktów – stwierdza Kazimierz Murzyn, dyrektor zarządzający Life-Science Klaster Kraków. Potwierdza on, że innowacyjne klastry mogą odegrać istotną rolę jako środowiska ułatwiające podjęcie prac wdrożeniowych, na co także wskazuje raport „InSight 2030.”